Maciej Szymonowicz Kamerski / www.etongraff.pl
Chciałem przedstawić Tybet w zupełnie innym świetle, uwolnić go poprzez sztukę od polityki, chińskiej propagandy i bolesnego konfliktu. Na przekór, pokazać piękno tej kultury i wzmocnić dobrą energię, o której tak mało się przecież słyszy.
Podczas moich etnografficznych poszukiwań odnalazłem kilka podobieństw, które ku mojemu zdziwieniu łączą naszą kulturę góralską z tak odległym Tybetem. Okazuje się, że chusty, które nosiły i noszą do dziś nasze babcie, prababcie i starsze góralki zwie się TYBETKAMI, ponieważ są wykonane z materiału, którego nazwa to po prostu TYBET! A materiał ten został wykonany z wełny czesankowej owiec i kóz tybetańskich. Kolejnym łącznikiem są trąby - u nas zwane pasterskimi, w Tybecie mówią na nie Radongi i traktowane są jako instrumenty rytualne. Stąd właśnie praca przedstawia trąbiącego Mnicha Tybetańskiego i Górala z Żabnicy – Józefa Maślankę, któremu zdjęcie zrobiłem podczas moich górskich wędrówek. Dlatego też na ścianie pojawił się autentyczny, kilkumetrowy pasek wełnianego materiału zwanego „Tybet”, który stał się gigantyczną vlepką oraz mały kawałek tej samej tkaniny w dolnej części malowidła, umożliwiający oglądającym bezpośredni kontakt z Tybetem.
Zobacz także na: puszka.waw.pl